czwartek, 31 stycznia 2013

Małe w powietrzu...

Ani śnieg, ani deszcz. Tym razem mowa o zarazkach. Dopadły mnie i lada moment rozłożą na łopatki. Nokaut przez coś czego nie widać! Niestety to jest jeden z najmniej odpowiednich momentów na chorobę. Na stażu robię prawie:) samodzielnie ważne rzeczy i bardzo chciałabym się w tym wykazać, choć sam temat mnie nie zachwyca. Wolałabym pomagać ludziom, a nie promować stowarzyszenia, ale z drugiej strony... Dzięki temu może znajdzie się ktoś kto sam potrzebuje jakiejś formy wsparcia, promocja w postaci folderu przykuje jego wzrok... dowie się, że istnieje instytucja, która pomaga i... no wątpię jednak...

Pogoda oczywiście nie sprzyja zdrowiu. Jest takie ciepło-zimno. Szkoda tylko, że ja już jestem trochę za duża by grać w takie podchody z Aurą. Wiem, że to kobieta, ale mogłaby się zdecydować.

Od powrotu z pracy walczę nieustannie z Intruzami. Herbata z cytryną, kanapka z czosnkiem i białym serem, rozpylaczem do nosa, pomarańczą, WICKiem do nacierania plecków.. a nie przepraszam, to będzie już w łóżku.
Mama zasugerowała mi, że na uodpornienie powinnam pić liściastą zieloną herbatę. Nie wierze w takie cuda, dość długo piłam to paskudztwo, aż zaczęło mi smakować i faktycznie nic mi nie było, ale nie łączyłam jednego z drugim. Na organizm człowieka wpływa tak wiele rzeczy, że pływające liście w gorącej wodzie niewiele same mogą zdziałać. A może jest inaczej? Ktoś się zamierza kłócić???

Padam.
Uratujcie mnie jutro, bo dziś zamierzam nie wstawać już z łóżka... Niech zarazkom wydaje się, że osiągnęły zwycięstwo, pokonam je z zaskoczenia :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz