piątek, 1 lutego 2013

Smarki

W ciągu tego dnia z pewnością przyczyniłam się do uśmiercenia jednego, dużego drzewa. Na pewno, któreś z rejonu Amazonki zostało przerobione na chusteczki do nosa, którymi dziś zapełniłam dwa worki na śmieci. Jak nie więcej. Moja mordka wygląda na mocno zaczerwienioną. Dawno nie miałam takiego kataru. Wszystko płynne. Przyznać się: kto nie zakręcił kurka!?
Nos i okolice cały czas smaruje kremem ochronnym z witaminą A. Ponoć ma pomagać. Jest o tyle dobry, że nie piecze gdy go nakładam, myślę, że nawet trochę koi, ale nie ma czasu się wchłonąć bo zaraz po zakręceniu zakrętki wyciągam chusteczkę. Paranoja i... ból!

Miałam zamiar nie iść do pracy, bo czułam się naprawdę kiepsko, ale postanowiłam zrobic coś na przekór zdrowemu podejściu i pójść się męczyć, no i się męczyłam. Nikt nie pomyślał, żeby mnie zwolnić wcześniej. Jedyną oznaką łaski było nie przeciążanie mnie obowiązkami.

Nareszcie weekend. Mam obiecany rosół od Niego. Bardzo się już na to cieszę. W niektórych domach ludzie nie wyobrażają sobie niedzieli bez rosołu. Ja mogę bez tego żyć.Ba! Cały czas to robię. Jednakże pozytywnie sobie kojarzę dobry rosół na walkę z małymi brutalami, co mnie obecnie atakują. Boję się, że moje zarazki są tak cwane, że może im się uda zrobić coś na co mnie nie stać. Rozłożą Go na łopatki. Zwłaszcza, że już chwilę się nie widzieliśmy, no i trochę się tęskni.

Mój szef zaproponował, że powinnam spędzić weekend na rozmowach z mężem na Facebooku. Nie rozumiem gościa:) ale czasem ludzie coś chlapną, byle coś powiedzieć. Poza tym myślę, że póki chcemy cieszyć się sobą i tęsknimy to chcę z tego korzystać. Sporo osób powtarza, że z czasem to się zmienia. Może i tak, ale nic nie stoi na przeszkodzie by zmieniało się na lepsze. Czego i Wam serdecznie życzymy :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz