Od rana mam osobisty i bardzo przyjemny kontakt z wyrobami
pączkowymi. Pierwszy dostałam od koleżanki z pracy, a kolejne jem nie myśląc o
konsekwencjach w postaci odłożonych centymetrów w najbardziej niefortunnych
częściach mojego ciała. Jest mi już za słodko, ale jakby tak zjeść jeszcze
jeden... Złe myśli zatruwają mój umysł. Dziś w sumie nie wypada walczyć zbyt
mocno z pokusami. Nie będę się przecież wyłamywała.
Od jutra zacznę spalać, albo… lżej się ubierać. Im więcej
tłuszczyku, tym lepiej zimową porą. Tylko w sumie już jesteśmy na półmetku
mrozów. Teraz się spasę, a potem trzeba będzie się rozbierać i… nie dam rady
już ubrać ciuchów z poprzedniego sezonu :/ Tak źle i tak nie najlepiej.
W moim przekonaniu najlepszym rozwiązaniem jest: dbać o
siebie, ale nie przejmować się zanadto drobiazgami!
Dziś jednak moja dbałość realizuje potrzeby tylko i wyłącznie podniebienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz