Co nas tak ciągnie do przeróżnych portali społecznościowych? Czemu realne relacje tak często zastępowane są "bywaniem w sieci"? Czy nasze życie stało się tak mało ciekawe? Czy mamy potrzebę podglądania co nowego u innych?
Nie do końca.
Przybliżę Wam mój przypadek. Na podany portal wchodzę średnio przynajmniej raz dziennie. Sprawdzam co nowego się pojawiło. Nie tylko u znajomych mam tam jeszcze parę "polubionych" stron, które czasem wyskoczą z jakimś fajnym zdjęciem/tekstem lub konkursem. W sumie to często lecę skrulem szybko, żeby zajrzeć czy jeszcze czegoś na końcu nie ma nowego. Z reguły nie zatrzymuję się na wpisach dłużej niż sekundę, może dwie. Szukam rozrywki, czegoś zabawnego, albo istotnych wydarzeń u moich znajomych. A właśnie mam tych znajomych tak ponad 180 i co zabawniejsze do większości z nich nie odezwałam się w ciągu ostatniego miesiąca. Ogólnie nie miałam nigdy potrzeby by mieć jak najwięcej przyjaciół czy nawet znajomych Jestem introwertyczką, więc trudno jest przebić się przez skorupkę, którą tworzę. Nie wszystkim się chcę, a ja się nie pcham jak widzę, że nie ma sensu;) Na palcach jednej ręki mogę policzyć osoby, które zaliczę do swych przyjaciół. Uważam, że jestem szczęściarą, że mam ich aż tylu. Pozostałe osóbki z FB są tak zwanymi znajomymi, bo sami się zapytali czy mogą się ze mną kumplować. No takie mam branie, no:). Przeważnie nie mam nic przeciwko, o ile przynajmniej raz się z kimś spotkałam, gorzej jak zadaje mi pytanie zupełnie obca osobą, która dobija już licznikiem znajomych do tysiąca. O Bosze! Oczywiście część z ludzików na tyle długo znałam, że sama zaprosiłam do swojego małego haremu:)
Powiem Wam, że nie bardzo wiem jak to się dzieje, ale wszyscy mają dzieci, szczęśliwe związki i jeżdżą na wakacje. Człowiek się tak napatrzy i potem można depresji dostać, a że teraz słońce rzadko świeci to już w ogóle katastrofa.
A jeszcze, żeby tak się poużalać, to mało kto pamięta kiedy są czyje urodziny. Już nie trzeba, na FB mamy informację, a jak ktoś chce to na pewno może sobie ustawić, żeby mu i na telefon przychodziło przypomnienie. I tak składamy sobie życzenia nie wiedząc nawet co druga osoba mogłaby chcieć. No w końcu nie znamy na tyle solenizanta/solenizantki. A gdzie miejsce na mały prezent, albo imprezę-niespodziankę? Więzi się rozluźniają, psują, znikają, zupełnie jak obecne towary w świecie wiecznej konsumpcji. Facebook to zuo.
Chciałabym skończyć z FB, ale jak każde uzależnienie, nie przychodzi to łatwo. Bądź co bądź lubię mieć w jednym miejscu mój harem. Dobrze jest przejrzeć co nowego w świecie, który mnie interesuje. Jak zrezygnuję z FB to przecież mogę zacząć robić coś pożytecznego!
Ale kto by to wytrzymał?!
Ja, nie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz